Od tego momentu poświęcałam po kilka godzin dziennie na jej poszukiwania, roznosiłam ulotki, wywieszałam ogłoszenia i przeczesywałam okoliczne chaszcze, podwórka i śmietniki w jej poszukiwaniu. Dzieciarnia w domu ciągle zapłakana, czarna rozpacz . Co noc po północy wychodziłam na spacer z latarką i nadal miałam nadzieję na jej odnalezienie i ciągle nic.
Co prawda ludzie dzwonili widząc w okolicy rudego kota ale ciągle to były chybione trafienia, przez te poszukiwania poznałam chyba wszystkie okoliczne koty :)
Nasza Pani weterynarz powiedziała, że kot niezaradny , nie wychodzący jeśli nie zdobędzie sam pożywienia może przeżyć do 10-12 dni. Miałam wrażenie ,że ścigam się z czasem, a nadzieja na odnalezienie Lolki przygasała.
Po 10 dniach poszukiwań, wydawało mi się, że już nie ma szans. Chciałam ulżyć córce w cierpieniu i zdecydowałam się adoptować kociaka. Wybraliśmy się do Wrocławskiego Schroniska w poszukiwaniu kotka a właściwie to kotki , bo córka tylko kotkę chciała zaadoptować. Na miejscu okazało się ,że z małych kociąt są same kocurki, a ze względu na koty które są w domu nie bardzo mogę sobie pozwolić na adoptowanie dużego kota - kłopoty adaptacyjne. Już mieliśmy odjechać do domu bez kotki , z zamiarem dalszych poszukiwań kotków przez znajomych, gdy pracownica schroniska wyniosła z pomieszczenia służbowego kontenerek z pięcioma, wrzeszczącymi kociakami.
Nieśmiało zapytaliśmy, czy te maluchy nie są do adopcji ? Panie oświadczyły, że kociaki nie są wciągnięte na stan i nie przeszły kwarantanny bo maja po 3,5 tygodnia i zostały znalezione dwa dni wcześniej. Wymagają karmienia butelka i z tego względu przebywają u pracownicy schroniska w domu.
Udało nam się przekonać Panie, że jesteśmy "kociarzami" z doświadczeniem i poradzimy sobie z odkarmieniem maluszka butelką. I tak oto trafiła do nas TOSIA - szara jak kociak z reklamy Whiskasa. Całe 300g kota !!! Mała , nieporadna kulka . Panie zapewniały , że do tygodnia powinna już sama jeść kocią karmę i mleko pić ze spodka. Karmić wystarczy butelką co 4 godziny. I tak oto wyposażeni w butelkę ze smoczkiem i puszkę mleka zastępczego dla kociąt wyruszyliśmy do domu.
Jak się natychmiast okazało Tosia nie jada co 4 godziny a co 1,5 do 2 godzin, głośno miaucząc domaga się karmienia. Nie umie spać sama w koszyczku bo przyzwyczajona była do ciepła matki i rodzeństwa. Poczułam się znowu jak matka karmiąca ! Oczy na zapałki i całkowity brak snu, a jeśli już to z kotem wtulonym w szyję. Po dwóch dniach wpadliśmy na pomysł aby dać Tosi do koszyczka pluszowego, włochatego miśka w buro-brązowym kolorze. To był strzał w dziesiątkę bo najedzony kotek wtulał się w pluszaka i zasypiał bez mojej asysty, jednak jeść domagał się nadal co 2 godziny. Całe szczęście po 3-4 dniach córka opanowała sztukę karmienia Tosi butelką i tak zmieniałyśmy się przy opiece.
Nadal miałam nadzieję , na odnalezienie Lolki i gdy tylko czas pozwalał szukałam jej.
Tak wyglądała pierwsza noc z Tosią - na zdjęciu śpi wtulona w szyję córki. |
300 gramów, małego kociego nieszczęścia. |
Drzemka po jedzeniu i masowaniu brzuszka. |
Poszukiwania Lolki nadal trwały choć już , wszyscy naokoło mówili, abym dała spokój.
Mi jednak w dniu adopcji małej Tosi przez głowę przeleciała taka myśl, że na pewno Lolka się odnajdzie, tak na przekór , właśnie dlatego,że zdecydowałam się wziąć kolejnego kota.
I jednak miałam dobre przeczucie !!!!
Lolka znalazła się po 3 tygodniach tułaczki, sąsiadka wypatrzyła ją na podwórku późnym wieczorem.
Tym razem już nie uciekała w popłochu przede mną , ale nie omieszkała okazać mi jak bardzo jest nieszczęśliwa z powodu tego co się stało. Musiałam wysłuchać wszelkiego rodzaju miauków niezadowolenia w stylu - tak mi było źle :)
Radość w domu była przeogromna, polały się łzy wzruszenia i szczęścia, a sama Lolka jak to kot - ok tydzień wracała do pełnej równowagi.
O dziwo 3 tygodniowa tułaczka nie odbiła się na jej zdrowiu, wróciła troszkę brudna i chudsza, z jednym kleszczem na głowie. Kocica okazała się bardziej wytrzymała i zaradna niż się spodziewałam :)
Tak oto mam już 4 koty pod moim dachem - wesolutko :)
Najlepiej obrazuje to zdjecie znalezione w sieci
Na koniec jeszcze kilka fotek uciekinierki Lolki i reszty ferajny.
Tosia 4 tygodnie i Filip zazdrosny o kontener. |
A ku-ku ! |
Lola i Tosia |
Lola po powrocie z wielkiej ucieczki. |
Tosia 8 tygodni i Filip |
1 komentarz:
bardzo sie ciesze ze tak piekne koteczki maja dobra opieke i niech tak dalej bedzie az zazdeoszcze .Ja mialam 3 kociaki i jedna sjamska koteczke mi ktos porwal z balkonu 25 lipca i do tej pory sie nie odnalazla.miala 14 mies biala niebieskie oczka rudawy ogonek .Bardzo za nia tesknie wiele bym dala zeby sie odnalazla.jestem chora..Nie mam juz nadzieji. Helena
Prześlij komentarz